Not logged in | Log in | Sign Up
Określenie "szkolny ogólnodostępny" jednak jest niezrozumiałe. Osobiście unikam takich określeń, bo albo szkolny albo ogólnodostępny.
Nie zgodzę się - to znaczy dokładnie to, co jest napisane. Kurs szkolny, do którego może wsiąść także ktoś inny niż uczeń. W kontekście mozaiki rozwiązań w zakresie dowozu uczniów to bardzo ważne określenie.
Czyli każdy kurs autobusu, trolejbusu, tramwaju oznaczony literką S w rozkładzie jazdy to kurs szkolny? W świetle obowiązujących przepisów taki byt nie istnieje. Mozaika składa się z dwóch puzli. Albo szkolny czyli zamknięty albo ogólnodostępny. 🙂
Nie - to jest kurs zaplanowany, zamówiony i opłacony przez gminę do dowozu uczniów do szkół. W praktyce można byłoby wpisać UMiG jako organizatora, gdyby nie to, że odbywa się to przez zakup biletów miesięcznych.
Jeżeli zrezygnujemy z tego tagu, to ginie nam jedyna tak powszechna forma wspierania transportu zbiorowego przez gminy wiejskie i zrównujemy wszystko z kursami komercyjnymi, które utrzymują się same, bez wsparcia ze strony samorządu.
Nigdzie nie wnioskowałem o usunięcie tagu czy coś w ten deseń 🙂
Byłem ciekawy genezy tego stwierdzenia. 🙂
I nie uważam tego za wspieranie publicznego transportu zbiorowego (chyba, że masz na myśli wspieranie przewoźnikow). Te kursy w zdecydowanej większości przypadków nie mają żadnego wpływu na gminny ptz, a najlepiej się o tym przekonać chcąc skorzystać z takiego przewozu jako nie uczeń. Wobec tego śmiem twierdzić że krajowa praktyka uruchamiania takich połączeń polega na obniżeniu kosztów ich funkcjonowania o połowę i wyłudzaniu refundacji z budżetu państwa.
...a nadal jest to przewóz regularny specjalny tylko na podstawie innego rodzaju zezwolenia.
W miejscach, w których nie ma żadnego transportu, lepiej żeby był chociaż taki. Nie uznaję tego za wyłudzenie, a za praktyczne wykorzystanie możliwości pozyskania dodatkowego finansowania. Pomysł dowozów szkolnych jako regularnych specjalnych jest idiotyzmem, który wykończył transport wiejski.
W każdym razie różnie to bywa w innych gminach, ale w tym przypadku to nie jest przewóz regularny specjalny "na podstawie innego rodzaju zezwolenia". Wszystkie rozkłady są dostępne, w autobusach są bileterki, każdy może skorzystać.
Trzeba by chyba stwierdzić więcej niż fakt posiadania bileterki i rozkład jazdy na przystanku. Świetnym weryfikatorem jest to czy są przystanki przy szkole (zazwyczaj nie ma) i czy w specyficzne dni roku szkolnego nie obowiązuje rozkład jazdy i trasy ustalone przez proboszcza (zazwyczaj tak jest). (Najlepiej sie jednak przejechac.) Trudno więc nazwać taką komunikację inaczej niż wyłudzenie środków z budżetu. Napewno nie ma to nic wspólnego z ptz i uważam, ze to właśnie przyczyniło się do zapaści transportu w gminach.
Przystanki przy szkołach są, z rekolekcjami nie wiem - to ciekawy trop. Ale bardzo ciekawi mnie czemu uważasz to za coś złego. W wielu krajach normą jest dowożenie uczniów do szkół liniowymi kursami, np. w Niemczech. W Warszawie też to funkcjonuje, np. linia 323, 332, 334 czy 379. Według mnie przewozy regularne specjalne można uruchamiać w celu separacji potoków. Jeżeli jednak potoki są tak małe, że samodzielnie nie są w stanie funkcjonować, trzeba je łączyć - i tu patologią są białe plamy nie tylko z gimbusami, ale i z autobusami pracowniczymi. Czy to jest wskazane, żeby do małej wsi o 7 rano jechały po 5 pasażerów 3 autobusy - pracowniczy, szkolny i liniowy? Jaki model według Ciebie pozwoliłby uniknąć zapaści transportu w gminach?
Żeby tak nie zostało bez finału - podsumowując naszą dyskusję: ja mówiłem raczej o życzeniowej teorii, a mario o bolesnej praktyce.